Gołąbki z kuskusem i pieczarkami

Zawsze na Wigilię robię Gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami. Gołąbki z tym właśnie farszem są u mnie serwowane wyłącznie jeden raz w roku, na Wigilię.
W tym roku złamię tą zasadę i przygotuję je w innej wersji, z kuskusem i pieczarkami. Ta wersja jest szybka do wykonania, bardziej ekonomiczna, no i będzie coś innego niż zazwyczaj.
Zrobione wcześniej, będą zamrożone, a kiedy przyjdzie czas, będą zapieczone w piekarniku.

Składniki

1 średnia główka kapusty włoskiej

farsz

400 g kuskusa
500 g pieczarek
2 duże cebule
3 łyżki masła + 1 łyżka oleju
sól do smaku
1 płaska łyżeczka płatków chilli
pieprz czarny
3 łyżki ciemnego sosu sojowego

masło z olejem do odsmażenia

Wykonanie

Kapustę, po uprzednim wycięciu głąba, parzyć w osolonym wrzątku , z dodatkiem 1 łyżeczki cukru, 2 łyżek oleju i 2 łyżek octu , stopniowo usuwając liście. Po ostygnięciu wyciąć zgrubiałe części /tzw. nerwy liścia/.

Cebulę pokroić w drobną kostkę.
Pieczarki oczyścić i pokroić w bardzo drobną kosteczkę, kilka sztuk można pokroić w większe kawałki.

Na patelni roztopić masło z olejem i podsmażyć cebulę, dodając też szczyptę cukru, po czym dodać pieczarki, wymieszać i smażyć razem, aż woda z pieczarek całkowicie odparuje. Wtedy dopiero je doprawić solą.

W osobnej misce przygotować kuskus zgodnie z przepisem na opakowaniu. Następnie dodać do niego pieczarki z cebulą, doprawić chilli, solą i pieprzem.

Zawijać farsz w liście tak, jak robi się krokiety, układać w rondlu wyłożonym liściem z kapusty, na wierzch też położyć liścia /o ile nam został/, dać troszkę masła, wlać sojowy wymieszany z 1/2 szklanki wody i zapiec w piekarniku w temp. 150 st. C /termoobieg/ przez ok. 1 godz.
Przed podaniem odsmażyć na oleju z dodatkiem masła.

 

 

Ryba panierowana podwójnie

W tym roku na Wigilię przygotowałam rybę panierowaną podwójnie. Wyszła pięknie rumiana i bardzo chrupiąca.
Rybę tak przyrządzoną można tez podawać na obiad w każdym innym czasie. Robi się ją szybko i smakuje wyśmienicie.

Składniki

0,5 kg filetów rybnych /polecany dorsz lub miruna/
1 jajko /L/
1/4 szklanki mleka
1 czubata łyżka mąki kukurydzianej lub  pszennej /lub więcej nieco/
sok z cytryny /z ok. 1/2 cytryny/
sól, pieprz, przyprawa do ryb
szczypta kurkumy
bułka tarta do panierowania

Wykonanie

Filety rozmrozić i osuszyć papierowym ręcznikiem. Pokroić na kawałki, jakie nam odpowiadają.
Każdy kawałek oprószyć przyprawami wg smaku, skropić sokiem z cytryny i odstawić na ok. 30 min.

W tym czasie za pomocą trzepaczki przygotować ciasto z jajka, mąki, mleka i szczypty soli oraz kurkumy /gęstość w przybliżeniu jak gęsta śmietana lub ciasto naleśnikowe/..

Kawałki ryb obtaczać w cieście, potem w bułce tartej, jeszcze raz w cieście i w bułce tartej.
Smażyć na rozgrzanym oleju na średnim gazie na rumiano. Odsączyć na papierowym ręczniku.

Barszcz czerwony czysty – last minute

Przepis na ten barszcz może przydać się osobom bardzo zapracowanym, ale też…mniej przewidującym, mniej zapobiegliwym, odkładającym często różne rzeczy na ostatnią chwilę. Nie chcę powiedzieć, że to barszcz „leniwej gospodyni”, żeby nikogo nie obrazić, w tym i samej siebie, bo właśnie taki postanowiłam zrobić tym razem.
Przepis podpatrzony u Sylwii Machnik-Milma w serii „Święta na luzie”.

Barszcz wyszedł bardo dobry i bardzo intensywny w kolorze. Ja oczywiście zakwasiłam go własnym zakwasem buraczanym /przepis tu/

Składniki

2 kg buraków
4 l wody /zawsze 2x tyle, ile buraków/
sól, pieprz, majeranek, ziele angielskie, liść laurowy

Wykonanie

Buraki obrać i pokroić w dowolne kawałki /nie za drobno i nie grubo/.
Zalać wodą, dodać przyprawy wg smaku, doprowadzić do wrzenia i gotować 5 minut.
Przykryć i wynieść na 12 godz.w zimne miejsce /nie do lodówka,  a balkon, weranda/.
Po 12 godz.przecedzić i doprawić do smaku jeszcze raz oraz zakwasić /wskazany własny zakwas buraczany, zamiennie ocet jabłkowy lub sok z cytryny/.
Podgrzewać, nie dopuszczając do zagotowania, bo straci kolor.

Pierogi ruskie z serkiem kanapkowym

Przeglądając w necie różne propozycje na świąteczne menu, szukając czegoś nowego do przygotowania na świąteczny stół, natrafiłam na Mini pierogi ruskie z masłem palonym….Farsz tych pierogów /a właściwie ser kanapkowy dodawany do ziemniaków/ zaciekawił mnie na tyle, że stał się inspiracją do przygotowania pierogów ruskich w tym roku na kolację wigilijną. Zatem kontynuując „pierogowe” zmagania przedświąteczne, dziś kolejna ich odsłona i oczywiście też wędrują do „poczekalni” czyli zamrażarki.

z tej porcji otrzymałam ok. 100 szt malutkich pierogów

Ciasto

0,5 kg mąki tortowej /3 szklanki/
1 szklanka wrzącej wody /dobrze jest dodać mleka, nawet pół na pół/
1 kopiata łyżka masła
1 łyżeczka soli

Farsz

ok. 80 dkg ziemniaków /1 kg przed obraniem/
1 duża cebula
szczypta cukru
2 łyżki masła klarowanego
pieprz kolorowy świeżo mielony
2 serki śmietankowo–kanapkowe /każdy po 200 g/
sól i pieprz do smaku

do polania – masło palone

Wykonanie

Przygotować farsz.
Ziemniaki ugotować w lekko osolonej wodzie, pognieść.
Cebulę pokroić w drobną kostkę i usmażyć ze szczyptą cukru, do uzyskania złotego koloru i dodać do ziemniaków.
Wymieszać i odstawić do całkowitego przestygnięcia.
Do ostudzonych już ziemniaków dodać serek, doprawiać pieprzem i całość dokładnie wymieszać.

Mąkę wsypać do misy malaksera, spulchnić, dodać sól i masło pokrojone w kosteczkę, chwilkę zmiksować, po czym nie przerywając miksowania wlewać powoli wodę – miksować do czasu, gdy zrobi się gładkie ciasto /kula ciasta/.
Ciasto wyjąć teraz na talerz/miskę, przykryć ścierką bawełnianą i odstawić na ok. 15-20 min, aby ciasto odpoczęło.
Następnie ucinać kawałki ciasta, wałkować, wycinać kółka małą szklaneczką /chciałam uzyskać malutkie pierożki/, nakładać farsz i robić pierogi.  Wrzucać na wrzącą, lekko osoloną wodę, gotować do momentu wypłynięcia i wyjmować.
Podawać polane palonym masłem.

Palone masło: masło rozpuszczać  do momentu, aż poczujemy orzechowy zapach.

Uszka z grzybami i kapustą kiszoną

Zawsze robiłam wyłącznie uszka z grzybami, o właśnie te Uszka z grzybami do barszczu wigilijnego. Ale niejednokrotnie spotykałam się też z tym, że niektórzy robią je również z dodatkiem kapusty kiszonej. Dotąd nie znałam takiej „kombinacji”, nie wyniosłam takiej tradycji z domu, ale czemu nie spróbować? Metoda łączenia grzybów i kapusty znana i stara jak świat, więc spróbujemy jak zda egzamin w przypadku uszek. Ma to też dodatkową zaletę z ekonomicznego punktu widzenia /chociaż, kto by oszczędzał na świątecznym menu raz w roku?/, wszak relacja ceny grzybów do kapusty wiadomo jak się kształtuje.
Zrobione wylądują w „krainie wiecznych lodów”, gdzie grzecznie poczekają na swoją kolejkę.

Ciasto

3 szklanki mąki /0,5 kg/
szczypta soli
1 łyżka twardego masła
1/2 szklanki wrzącej wody
1/2 szklanki mleka lub śmietany

Farsz

300 g kapusty kiszonej
30 g grzybów suszonych /zamiennie 500 g pieczarek i garść grzybów suszonych/
3 cebule
olej/masło
sól, pieprz czarny i ziołowy, maggi
liść laurowy,ziele angielskie
1 łyżka bułki tartej
1 jajko surowe całe

Wykonanie

Najpierw przygotować farsz.
Kapustę kiszoną wypłukać i ugotować do miękkości z liściem laurowym i zielem angielskim – gotować ok.40-50 min. potem odcedzić na sitku i ostudzić.

Grzyby suszone zalać wrzącą wodą i moczyć minimum 0,5 godz.po czym odcedzić, ostudzić i pokroić na drobniej.
Pieczarki pokroić np. w plasterki, zaś cebulę w kostkę.

Na maśle/oleju zrumienić cebulę, następnie dodać grzyby /pieczarki też/ i smażyć/dusić chwilę, po czym dodać kapustę, sól, pieprz i smażyć razem do całkowitego odparowania płynu /ok. 30 min./. Ostudzić, następnie wszystko przepuścić przez maszynkę do mięsa. Dodać jajko, bułkę tartą, maggi i wymieszać.

Mąkę i sól wsypać do malaksera, dodać masło i posiekać, aż utworzą się małe grudki. Cały czas mieszając wlewać maleńkim strumieniem wrzącą wodę, chwilę miksować, potem dodać mleko /zimne/. Miksować do czasu, aż ciasto zrobi się gładkie. Po wystygnięciu wyłożyć na deskę, przykryć /najlepiej miską/ i pozostawić do całkowitego schłodzenia na ok. 1 godz. /można nawet wstawić do lodówki/.
Po tym czasie urywać kawałki ciasta, wałkować bardzo cienko i formować uszka.
Można to robić w dwojaki sposób:
– rozwałkowane ciasto pokroić na kwadraty o boku ok. 4 cm, napełniać farszem, zlepiać po przekątnej i łączyć dwa rogi, formować uszko
– z rozwałkowanego ciasta wycinać kółeczka za pomocą np. kieliszka lub literatki, napełniać farszem, sklejać jak pierogi i łączyć dwa końce, formować uszko.

Uszka gotować w dużej ilości wody, podobnie jak pierogi. Jeśli mają być zamrażane, gotujemy do czasu ich wypłynięcia na wierzch, po wyjęciu wkładamy do zimnej wody i dopiero na cedzak.

Kutia z pęczaku

Zwyczajowo kutię przygotowuje się z ziaren pszenicy, specjalnie podmoczonych, a następnie obtłuczonych. Przepis na taką kutię jest już na blogu – patrz Kutia wigilijna.
Przeczytałam jednak kiedyś, że w niektórych regionach kutię przygotowuje się z kaszy jęczmiennej zwanej pęczakiem. Podobno w takiej postaci jest też znana i bardzo popularna na Białorusi. Postanowiłam na Wigilię w tym roku przygotować kutię właśnie z pęczaku. Bo to i ziarna bardziej dostępne niż pszeniczne, i szybciej się gotują, no i zawsze to coś nowego.
kutia z pęczaku (2)

Składniki

1 szklanka pęczaku
1,5 szklanki wody szczypta soli
1 szklanka maku
ok. 1/3 szklanki miodu /rozpuszczony w słodkiej śmietance
cukier do smaku
bakalie /migdały, rodzynki, żurawina, suszone wiśnie, orzechy włoskie, ew. figi, daktyle/ – im więcej tym kutia lepsza.
kutia z pęczaku

Wykonanie

Pęczak wypłukać, a następnie zalać świeżą wodą i ugotować pod przykryciem /ziarna mają być całe ale miękkie – myślę, że należy gotować ok. 15-20 min./, po czym odkryć i odparować ewentualny nadmiar płynu.

Mak wypłukać, sparzyć /ja zalewam zimnym mlekiem lub wodą z mlekiem, stawiam na małym gazie i jak się zaczyna gotować wyłączam gaz i pozostawiam do ostygnięcia/, osączyć i zemleć 2 razy przez maszynkę /ja mielę raz używając specjalnego sitka do maku/.

Wszystkie składniki połączyć /jeżeli miód stracił płynność należy go podgrzać/, doprawić cukrem do smaku /daję c.puder – szybciej się rozpuści/, dobrze wymieszać.
Włożyć do salaterki, udekorować bakaliami, przed podaniem schłodzić.

Można sobie uprościć jej przygotowanie i użyć gotowego maku suchego, już zmielonego, bądź też maku z puszki /tu uwaga na słodycz, bowiem masa makowa jest słodka/.

Wigilijne rozważania

szopka

Wigilia… Wieczerza Wigilijna… Uroczysta kolacja poprzedzająca Boże Narodzenie…
Wigilia… postna kolacja, ale jakże obfita, wszak w żaden inny wieczór nie spożywa się aż tak dużej ilości posiłków…
12 potraw… zawsze tak było i tak jest do dzisiaj.
12 – symbol… wszak odpowiada liczbie miesięcy w roku, ale też liczbie Apostołów.

Wigilia…
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze tak samo podniosła, zawsze tak samo dostojna, elegancka,  zawsze tak samo magiczna, tajemnicza, pełna czaru, niezmiennie radosna, gwarna, rodzinna, ciepła. I choć czasem te zachowania, to przeżywanie jest tylko chwilowe, ulotne… i jak szybko zostało złapane w locie i „usadzone” przy wspólnym stole, tak szybko potem znowu uleci… to jednak warto… warto się zatrzymać na ten moment, na ten wieczór i spróbować choć pomyśleć – „chwilo trwaj”.
Bo takie chwile zostają potem na długo w naszej pamięci, tworzą w pewnym sensie „szkielet”naszej osobowości, są drogowskazem dalszej drogi.

Ja wspomnienia takich chwil zachowałam do dziś.

W dniu samej Wigilii ruch w domu był wielki.
Mama od rana przygotowywała potrawy na kolację. Był bowiem zwyczaj, ze potrawy były świeżo zrobione w danym dniu, nikt niczego nie robił wcześniej.
Ależ zapachy się mieszały, ależ by się  coś skubnęło, a tu nic, nie było mowy, bo po pierwsze – obowiązywał post /dzieci wprawdzie nie obowiązywał, ale i tak nie jedliśmy/, po drugie – nikt nie miał czasu zajmować się przygotowywaniem  jedzenia, oprócz tego na kolację, a po trzecie – jak można było się najadać w ciągu dnia, skoro musiało być miejsce na tyle dobroci wieczorem?

Tata szykował choinkę, przytwierdzał ją do tzw. krzyżaka czyli stojaka o skrzyżowanej podstawie, oglądał ze wszystkich stron czy równo stoi, potem ustawiał ją w pokoju i przynosił ze strychu pudła z ozdobami. No i teraz to już dzieci wkraczały do akcji.

Strojenie choinki zajmowało nam czas do samej niemal kolacji.
W tym czasie Mama kończyła  doprawianie potraw, Tata przynosił wiązeczkę siana i układał ją z pietyzmem pod choinką.
Potem, już wystrojeni, wyglądaliśmy pierwszej gwiazdki na niebie – to był sygnał, że czas zasiąść do wieczerzy. Obserwacja nieba leżała w gestii Taty – wychodził w tym celu na podwórze i obserwował niebo, a kiedy dostrzegł „tą pierwszą” wracał i obwieszczał, że już jest…!!!

Zanim zajęliśmy miejsca przy stole, była modlitwa – klękaliśmy dookoła choinki i w skupieniu i ciszy, każdy „zanosił” swoje prośby do Dzieciątka, które miało się narodzić o północy.
Potem siadaliśmy już do stołu.

Kolację zaczynało dzielenie się płatkiem. Ten rytuał rozpoczynał Tata, jako głowa domu, podchodząc pierw do Mamy, potem do dzieci. Potem wszyscy już nawzajem dzielili się opłatkiem.
Opłatek był zawsze posmarowany miodem, albo też był z makiem /mak na słodko, prawie jak do makowca/ i w tej wersji bardziej nam odpowiadał.
Potem na stół wjeżdżały potrawy : czerwony barszcz z grzybami, kapusta z grochem, gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami, kapusta z grzybami, grzyby w sosie /a’la zupa/, fasola z cebulką, kluski z makiem, śledzie, a na koniec kutia i kompot z suszonych owoców.

Na szczególną uwagę zasługuje właśnie kutia.
Są to ziarna pszenicy specjalnie do tego celu przygotowane tzn. pozbawione pierw łusek, potem ugotowane, połączone następnie z makiem, miodem, bakaliami.
Z kutią wiązała się też pewna tradycja, prawdopodobnie przekazywana przez kolejne pokolenia, a o której Tata zawsze pamiętał – brał na łyżkę trochę tej kutii i rzucał do sufitu – ilość przyczepionych do sufitu ziaren świadczyła o urodzaju bądź nie w następnym roku.

A potem… potem Tata zaczynał „Bóg się rodzi” i dalej było już wspólne kolędowanie, aż do północy, do Pasterki.

W mym dojrzałym życiu Wigilia wygląda dość podobnie jak ta, zapamiętana z dzieciństwa, „szkielet” pozostał, choć może obudowa jest nieco inna.
Zawsze jest opłatek, siano pod obrusem, jedno nakrycie dodatkowo, no i 12 potraw, w tym obowiązkowo barszcz czerwony z dużą ilością uszek, pierogi, kapusta, gołąbki, ryby, śledzie, no i zawsze niezmiennie – kompot z suszu i …kutia.
No i choinka jest obowiązkowo, taka tradycyjna, kolorowa, błyszcząca, świecąca.
choinka

Dbam /a przynajmniej staram się/, aby tradycje wyniesione z mojego domu rodzinnego  były kultywowane i w ten sposób dążę do „tworzenia szkieletu” następnemu pokoleniu, mojemu następnemu pokoleniu, a obudowę zostawiam już im samym.

Gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami

Pyszne gołąbki, przywołujące świąteczne wspomnienia z domu rodzinnego. Były zawsze podawane na kolację w Wigilię i tylko ten jedyny raz w roku były z grzybami, z suszonymi grzybami. W ciągu roku też były czasem serwowane gołąbki z kaszą, ale dodatki do niej były już inne, nigdy grzyby!
Ja też takie z dodatkiem grzybów przygotowuję tylko na Wigilię, jakkolwiek z uwagi na to, że nie dysponuję aż tak dużymi zasobami grzybów suszonych, dostosowałam składniki do swoich możliwości. Gołąbki są tak samo pyszne.
gołąbki

Składniki

1 średnia główka kapusty

farsz
2 szklanki kaszy gryczanej prażonej /ok. 40 dkg/
3 szklanki wody
1/2 kostki masła /10 dkg/
0,5 kg grzybów leśnych świeżych /mrożonych/ *
0,5 kg pieczarek *
3 cebule
2 kostki grzybowe /bulion/
sól, pieprz czarny świeżo zmielony
* można oczywiście w miejsce pieczarek dać też grzyby leśne, jak też w miejsce świeżych dać grzyby suszone/ok. 5 dkg/, a   także użyć tylko suszonych /wtedy dać ok. 10 dkg/

Wykonanie

Kapustę, po uprzednim wycięciu głąba, parzyć w osolonym wrzątku , z dodatkiem 2 łyżek oleju i 2 łyżek octu , stopniowo usuwając liście. Po ostygnięciu wyciąć zgrubiałe części /tzw. nerwy liścia/.

Cebulę pokroić drobno, zeszklić na maśle, dodać grzyby pokrojone w paseczki /suszone oczywiście pierw namoczyć i ugotować/, lekko posolić i dusić razem do miękkości i uzyskania pięknego rumianego koloru.

Zagotować wodę z masłem i kostkami grzybowymi, na wrzącą wsypać kaszę gryczaną, gotować na małym ogniu mieszając do czasu, aż kasza wchłonie cały płyn. Teraz dodać usmażone grzyby i cebulę, wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem /można dodać troszkę Vegety/ i dusić jeszcze trochę razem – ja stawiam na małym gazie, podkładając pod garnek płytkę, żeby się nie przypaliło, można też wstawić do nagrzanego piekarnika /tak jak się robi ryż na sypko/.

Zawijać farsz w liście tak,  jak robi się krokiety, układać w rondlu wyłożonym liściem z kapusty, na wierzch też położyć liścia /o ile nam został/, dać troszkę masła, kilka kropli maggi lub wywar z gotowania grzybów i zapiec w piekarniku w temp. 150 st. C /termoobieg/ przez ok. 1 godz.

Ja uwielbiam je tak przygotowane:
– zapiekam je wieczorem i zostawiam tak  w wyłączonym już piekarniku na noc /fajnie się dopiekają/
– przed podaniem odsmażam je na oleju z dodatkiem łyżki masła
– jeśli robię je na Wigilię, to przygotowuję je znacznie wcześniej i zamrażam /zawinięte, ale jeszcze nie zapieczone/, potem lekko odmrożone układam w rondlu, przykrywam i piekę/ – olbrzymie ułatwienie przy świątecznym nawale prac.
gołąbki

Wśród nocnej ciszy …..

Ufff, wreszcie jest, wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy to po tygodniowym mieszaniu  w garach, pieczeniu, smażeniu, gotowaniu i Bóg wie co jeszcze, można się już ewakuować z kuchni i poddać krytycznej ocenie swoje „wypociny”.

Zawsze jest tak samo – narobi się człowiek, jak ten osiołek, napróbuje wszystkiego, smaki się wymieszają, nic już w końcu nie wie, jedno za mało kwaśne, drugie za słone, inne mało pikantne……. a niech to, wszystko jakieś nie takie jak powinno? Może niech więc inni to ocenią?

I wreszcie jest ten jedyny w roku, niepowtarzalny wieczór, zabłysła na niebie pierwsza gwiazdka, przy stole gromadzi się rodzina, są dzieci i radosne wnuczęta i ……ulatuje gdzieś w niebyt całe zmęczenie. Jest miło, ciepło, świątecznie. I tylko w głębi duszy marzenie – obyśmy za rok spotkali się w takim samym /co najmniej/ gronie.

Na stole dodatkowe nakrycie, a jego widok sprawia, że myśli ulatują, biegną w strony rodzinne i budzą wspomnienia o tych, których już nie ma wśród nas, o spędzanych ongiś Wigiliach w rodzinnym domu.

Wtedy też pod obrusem było obowiązkowo sianko, a na stole pojawiał się opłatek, Mama serwowała barszcz czysty z grzybami, zupę grzybową, kapustę z grochem, gołąbki z kaszą gryczaną, śledzie, pierogi z kapustą, kluski z makiem, a na deser kutia i kompot z suszu. A potem… potem były kolędy niemal do północy, a zawsze na początek Tata zaczynał „Bóg się rodzi”. Było bardzo rodzinnie.

Dbajmy więc wszyscy, aby i teraz tak było. Cieszmy się, że możemy spędzić ten czas razem, że mamy siebie nawzajem, że jesteśmy RODZINĄ.

Bo nieważne co na stole, ważne żeby wszyscy byli przy stole!

Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi….   Hej kolęda, kolęda…..

 

Kompot z suszonych owoców

Wigilia bez kompotu z suszu, to tak jak….Wielkanoc bez jajek.Jest obowiązkowy, zawsze był, jest i mam nadzieję będzie.
Jest pyszny, a do tego dobry „dla zdrowotności”, jak mawia mój sąsiad z działki, wszak pomaga w trawieniu po tym wieczornym obżarstwie tego dnia
kompot z suszu

Składniki
30 dkg suszonych jabłek
30 dkg suszonych śliwek
20 dkg suszonych gruszek
20 dkg innego suszu np. morela
szczypta cynamonu
2-3 łyżki cukru
opcjonalnie – pomarańcze, cytryny

Wykonanie
Suszone owoce wypłukać pod bieżącą wodą, następnie włożyć do garnka /ok. 5 l/, zalać wodą, odstawić na całą noc. Na drugi dzień ugotować do miękkości owoców i dopiero wtedy dodać cukier do smaku, troszkę cynamonu. Ostudzić razem z owocami. Przecedzić, wlać do dzbanka, ewentualnie dodać kilka plastrów pomarańczy i cytryny razem ze skórką /uprzednio wyszorować i sparzyć/.

Uwaga – dodatek cytrusów zasadniczo zmienia smak kompotu, moja rodzina woli jednak zdecydowanie z samego suszu. Można zamiast cukrem dosłodzić miodem.