Kanapki „po studencku” pod serową kołderką

kanapki studenckie
Przypomniałam sobie o nich wczoraj i dziś zrobiłam…w czasach studenckich, a nawet w początkowym okresie zawodowego życia, kiedy niby już się zarabiało i miało własną kasę /ale co to były za pieniądze na stażu…/, takie lub podobne kanapki królowały na wszelkich imprezach. Nie wymagały wielkich nakładów pieniężnych /a który student ma kasę?/, nie trzeba było dużo czasu na ich przygotowanie /zawsze uczynne koleżanki przychodziły z pomocą/, a co również ważne ich podanie nie wymagało jakiejś specjalnej zastawy. Kilka talerzy wystarczyło i można było na nich ułożyć całe stosy kolorowych kanapeczek.

Bardzo jestem ciekawa, czy któraś z moich kumpelek mieszkających przy ul. Żeromskiego pamięta takie kanapki, a może też czasem je robi?
Może się odezwie /wiem, że tu wpadają czasem/. Och, łza w oku się kręci, rozczuliłam się trochę… no to do kanapek.

A, i jeszcze jedno… takie kanapki można z powodzeniem przygotować przy udziale naszych małych pociech… dzieci z pewnością wykażą się swoją olbrzymią inwencją twórczą.
kanapki studenckie

Składniki

bułka typu weka /lub chleb lub chleb tostowy – przekroić po przekątnej/
kilka plasterków szynki
ogórek świeży /dziś pominęłam – względy dietetyczne/
pomidor /gdy już cena była znośna/
kilka rzodkiewek
3 jajka
kawałek sera żółtego ok. 10 dkg
szczypiorek
masło do smarowania
kanapki studenckie

Wykonanie

Bułkę pokroić w cienkie, równiutkie kromeczki. Każdą posmarować cienko masłem, na wierzchu ułożyć plasterki szynki, jajka, ogórka, pomidora, rzodkiewki. Na tak przygotowane kanapki zetrzeć na drobnych wiórkach ser żółty , aby utworzyła się puszysta „kołderka”. Szczypiorek drobno pokroić i posypać delikatnie na wierzch.
kanapki studenckie

Jak statki na niebie…

Jak statki na niebie, la la la… ale tym razem nie będzie to piosenka zespołu De Mono, lecz będą to statki a’la kanapki, a raczej kanapki a’la statki.
kanapki jak statki

Są cudne, wykonane tak… misternie, widać, że przygotowały je malusie rączki, zgrabne paluszki.
Wyglądają bardzo efektownie i smakowicie.
Już na sam ich widok wraca apetyt, utracony być może w wyniku stresów, nabytych po pierwszym styku ze szkołą po wakacjach /dla niektórych był to w ogóle pierwszy kontakt ze szkołą/.

Ale „nie taki diabeł straszny, jak go malują”… ta szkoła … a z pewnością tak będzie, jeśli brzuszki będą pełne, posiłki dla dzieciaczków będą zdrowe, kolorowe, pełne fantazji, a kiedy jeszcze zostaną przygotowane przez same dzieci, to już tylko zajadać, aż uszy będą się trzęsły.
Mniam, mniam, mniam…

Te kanapki przygotowane zostały samodzielnie przez Julię, rozpoczynającą właśnie edukację w szkole, czyli … 7-latkę.
kanapki jak statki

A co będzie za lat kilka, kilkanaście? rośnie konkurencja, oj rośnie, ale babcia jest bardzo dumna i szczęśliwa, że taka zdolna „bestia” rośnie, kulinarnie i plastycznie i artystycznie.
I już wiem, kto będzie być może korzystał kiedyś z zapisków mojego bloga!
a może nawet będzie jego kontynuatorką?

Zdjęcia zamieszczam z nadzieją, że będą inspiracją dla odwiedzających mojego bloga mam czy babć, jak przygotować, bądź pomóc dzieciom w przygotowaniu takich ślicznych kanapek i kolacja już gotowa.
Inwencja twórcza wielce pożądana.

Kanapki mojej Mamy

Zapach unoszący się przy robieniu tych kanapek pamiętam do dziś… Niby nic nadzwyczajnego w dzisiejszych czasach, ale w okresie mojego dzieciństwa, kiedy szynka pojawiała się na stole w zasadzie 2 razy w roku w okresie świąt, a i kiełbasa nie gościła za często, takie kanapki to było coś, rarytas…
Jeśli były serwowane, to tylko na niedzielne śniadanie, bo tylko wtedy Mama miała czas, aby je przygotować.
Już wczesnym rankiem w garnku kipiała woda z jajami, które gotowały się na twardo, obok ociekały ogórki kiszone, wyjęte z kamiennego gara, a w między czasie powstawała baza do kanapek czyli „smarowidło” ze zmielonego sera, z dodatkiem tego co było potem na kanapce czyli ogórka, jajka, kiełbasy, no i przypraw – papryki słodkiej, ostrej, soli i pieprzu.
Czasem wracam też do tych kanapek i jeśli je serwuję, to też zawsze na śniadanie w niedzielę… to tak dla zachowania tradycji i wspomnień.
Oczywiście trochę zmodyfikowałam sposób ich przygotowania, bo nie daję kiełbasy do sera, za to kładę na wierzchu kanapki jeszcze pomidora, no i „rzucam” jakąś zieleninę… to już raczej dla efektu wizualnego dla jednych, ale i smakowych dla innych /tu mam na myśli „zieleninożerców”, do których sama też należę/.
A i jeszcze jedno – jeśli nie mam czasu lub pomysł kanapek rodzi się spontanicznie, do smarowania używam gotowych serków typu fromage o smaku paprykowym, chrzanowym lub cebulowym.
kanapki

Składniki

masa serowa
1 kostka białego sera /25 dkg/
1-2 kiszone ogórki
1 jajko na twardo
1 mała cebulka biała
2 łyżeczki papryki słodkiej
1-2 łyżeczki chrzanu /ze słoika/
na czubek noża papryki ostrej
sól, pieprz
/przyprawy dodawać wg własnego smaku/

na wierzch kanapek
30 dkg dobrej kiełbasy /używam wiejskiej/
3 jajka na twardo
3 ogórki kiszone
3-4 pomidory
szczypiorek lub natka
kanapki

Wykonanie

Wszystkie składniki masy do smarowania pokroić dowolnie i zmiksować przy użyciu np. malaksera. Przyprawić do smaku wg własnych upodobań.

Dodatki, które będą układane na wierzchu pokroić w plasterki, układając każdy rodzaj na odrębnym talerzu, co znacznie przyśpieszy potem robienie kanapek. Szczypiorek drobno posiekać.

Kromki chleba smarować masą serową, każdą przekroić na pół, układać na półmisku, a potem już „taśmowo” układać na nich plasterki kiełbasy, ogórka, pomidora i jajka, na koniec udekorować czymś zielonym.

Układanie i dekorowanie można dowolnie zmieniać, w zależności od zasobu lodówki, naszych upodobań no i czasu jakim dysponujemy.
Zaznaczyć należy, że kanapki są ulubioną przekąską dzieci, ale nie tylko … starzy też pochłaniają je w ogromnych ilościach, stąd trzeba się przygotować, że na takie śniadanie zużyjemy wszystkiego dwa razy więcej niż normalnie.