Puree z dyni

Dotąd robiłam z dyni tylko zupę-krem…. a przynajmniej nie pamiętam innego jej wykorzystania… a wszystko dlatego, że chyba źle mi się kojarzyła ze wspomnieniami z dzieciństwa.
Nasza sąsiadka, z tego co zapamiętałam, zawsze w okresie jesiennym piekła bułeczki drożdżowe z dynią. A jako że wymiana doświadczeń i przepisów kulinarnych wówczas kwitła prawie tak samo jak dziś /mam na myśli wymianę między sąsiedzką/, to moja Mama pewnego roku również postanowiła nam sprawić przyjemność i upiec takie bułeczki z dyniowym nadzieniem.
Kuchnia była wówczas poza zasięgiem moich zainteresować, więc nie mam pojęcia jak wyglądało przygotowanie nadzienia. Pamiętam natomiast doskonale jego smak. Oczywiście był zrobiony z normalnej dyni, bo o jakiejś hokkaido nikt nie słyszał. Chyba coś kolor Mamie nie odpowiadał, bo zabarwiła owe nadzienie sokiem. Co za sok nie wiem, ale śmiem podejrzewać, że był to sok z czarnej jagody, bowiem nadzienie miało lekko granatowo-fioletową barwę. Smak też mi nie odpowiadał. I to wyleczyło mnie z potraw z dodatkiem dyni. Ale zrobię drugie podejście do tej modnej ostatnio dyni i przygotuję puree… może się przyda? Mam nawet na oku sernik dyniowy.

Składniki

dynia hokkaido /ilość dowolna/
odrobina wody do podlania

Wykonanie

Dynię oczyścić z pestek, obrać ze skóry, pokroić w kostkę. Do rondla wlać troszkę wody /powinna pokryć dno/, włożyć dynię, przykryć i dusić aż zacznie się rozpadać, mieszając od czasu do czasu. Po tym czasie ostudzić i zmiksować /zblendować/. Otrzymane puree jest gotowe do użycia.
Można go też w odpowiednich porcjach zamrozić /woreczek, słoik, pudełko/, ja właśnie zamroziłam..