Narodziny mistrzyni cukiernictwa

Chcecie – to wierzcie, chcecie – nie wierzcie, ale ten tort, prawdziwe arcydzieło, został wykonany przez moją niespełna 12-letnią wnuczkę Julię.
Taki prezent – niespodziankę przygotowała na urodziny babci, czyli moje.
Słyszałam już parę razy, że zaczyna wypiekać, ale nie spodziewałam się, że jest aż tak w tym zaawansowana i że jest w tym już tak dobra.

Torcik wyszedł smakowity, a krem o lekko cytrynowym smaku – niebo!
O misternie wykonanej dekoracji nie wspomnę już… widać na załączonym zdjęciu.
Obrazuje ona moje drugie hobby, czyli mój ogród. Czegóż tam nie ma… jest wszytko, co może rosnąć w ogródku. Jest marchewka, pietruszka, są pomidory, kalafiory, cukinie i dynie…. A i na rabatki i kwiatki znalazło się miejsce.

Jestem pod ogromnym wrażeniem… jestem pełna zachwytu i dumy, której nie potrafiłam od razu wyrazić, bo po prostu zaskoczenie odebrało mi refleks i … mowę.
Julio, jestem taka dumna z Ciebie i bardzo dziękuję Ci za to arcydzieło. Dziękuję też wszystkim wspomagającym przy tworzeniu dekoracji, tego artystycznego wprost dzieła.

W zakładce „O mnie ” pisałam kiedyś /na starcie bloga/:
„A dlaczego zaczęłam prowadzić bloga?
Bo chcę pozostawić po sobie jakiś ślad i chciałabym, aby moje Wnuczki/Wnuki zaglądały tu czasem i może wspomniały… skorzystały z jakiegoś przepisu… podtrzymały tradycje babcinej kuchni… i pamiętały…”

Dziś już wiem – moja praca włożona w gromadzenie przepisów, skrzętne ich notowanie, nie pójdzie w zapomnienie. Wyrasta następczyni, ba, jak widać na fotografii, przerasta pierwowzór.
I nie mogę powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza, wszak to nie ja byłam mistrzem Tego ucznia… to chyba jednak talent samorodny!

Może kiedyś Almankę zastąpi Julianka? bardzo byłabym rada, gdy tak się stało.

A poniżej dowód, że tort był prawdziwy!