Bo ja mam swój intymny mały świat…

Niepostrzeżenie dla mnie mija już maj, a wraz z nim moja najukochańsza pora roku zbliża się ku końcowi.
Tak wiele miesięcy czekałam na ten czas, a gdy nadszedł, nie zauważyłam tego?
o rany, przekwitły już nawet moje ukochane bzy…
Teraz dopiero budzę się z letargu…
budzę się i widzę siebie… czy to ja? naprawdę ja?
To ja, niby ta sama, ale już nie taka sama… widzę jakby dwie różne osoby /nie chcę powiedzieć, że występuję pod dwoma postaciami/.

Jedno „ja” to dusza ciągle jeszcze radosna, rozmarzona, roześmiana, napełniona tęsknotą za wszystkim, co było piękne w życiu.
Dusza pełna dobroci, otwarta na wszystko i wszystkich, chętnie dzieląca się każdym dobrem /jakimkolwiek/ ze wszystkimi, wypełniona po brzegi chęciami, marzeniami, że może jednak … Dusza pełna spokoju, ukojona ciszą…
Ale ta cząsteczka jest niewielka, ba, jest coraz mniejsza, jest już maciupeńka.

Drugie „ja” mej duszy to jak burza… pełna grzmotów, piorunów, błyskawic…czasem przebłysk słońca… na chwilkę… to jak rwący potok górski po ulewnych deszczach… to jak nie okiełznane konie, które wystraszyły się czegoś, wyrwały wodze z rąk woźnicy i pędzą na oślep przed siebie…
Ta cześć mej duszy jest pełna goryczy, niespełnionych nadziei, marzeń…często jakaś pogubiona, nie znająca dalszej drogi, nie znajdująca drogowskazu…
niekiedy wydaje się być wypalona do cna…jak po ogromnym pożarze…
czasem tylko cichutko załka, rozżali się na chwilę, czasem zdziwi się, że są jednak obok ludzie, którym coś się chce… snują plany, zazdroszczą, plotkują, marzą…

No cóż… jestem rozdarta wewnętrznie jak… jak rozdarta sosna w zakończeniu powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni”…dziwne, że ciągle pamiętam to zakończenie, że tak wryło się w moją pamięć… tyle lat minęło, a ja …
Jest jednak mała różnica – tam rozdarta sosna była symbolem rozdarcia wewnętrznego bohatera – Tomasza Judyma, który musiał wybierać między miłością i szczęściem u boku kobiety, a realizacją zobowiązań wobec społeczeństwa.
Ja nie mam takich dylematów, nie muszę dokonywać takich wyborów, żadnych już nie muszę… ja jestem rozdarta wewnętrznie w swoim małym świecie, zamkniętym, niedostępnym dla innych, tylko ja i moje „rozdarcie”, i mój krzyk, którego i tak nikt nie usłyszy…
Aby ocalić choć resztki… choćby okruchy mojego pierwszego „ja”, uciekam myślami w swój intymny, mały świat… tam czuję się dobrze… bezpiecznie… tam żyję, po prostu żyję…

a słowa tej piosenki są jakby o mnie…

…………….

Ludzie mają dziwne marzenia
Dziwne troski, życzenia dziwne
Ponoć mają serca z kamienia
Zimne nosy i ręce zimne

Bardzo często głowy nie mają
W zamian długie i cięte języki
Uszy w ścianach, w oczach ogniki
Swoje nerwy na wodzy trzymają.

A ja mam swój intymny mały świat
Hen za morzem smutków, za górami marzeń tam.
Wiedzie doń zagubionych ścieżek ślad
Senne półksiężyce mogą wskazać drogę wam,

Idę więc z mojego świata do was tu
Niosę wam z mojego świata barwę kwiatów
Bo ja mam swój intymny mały świat
Senne półksiężyce mogą wskazać drogę wam.
………………

                                                       Mój intymny świat /Iga Cembrzyńska/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*