Wraz z nastaniem jesiennych chłodów wróciła ochota na pieczenia chleba, bo to i wiemy co jemy, przy okazji przytulniej bo cieplęj w domu, ale najważniejsze – od razu jakoś tak bardzo domowo robi się, kiedy zapach świeżo pieczonego chleba roznosi się po całym mieszkaniu. Ale prawdę mówiąc, ten zapach nigdy nie dorówna zapachowi jaki był wtedy w domu rodzinnym, gdy Mama wypiekała chleby, pierożki czy przy okazji także podpłomyki.

foremka 35×11 cm
Składniki
500 g mąki pszennej typ 450 lub 500
500 ml wody
30 g drożdży /zamiennie torebka suszonych/
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki słonecznika
1 łyżka siemienia lnianego
1/2 szklanki otrębów pszennych
Wykonanie
Z drożdży, cukru, 2 łyżek mąki i trochę ciepłej wody zrobić rozczyn. Odstawić na kilka minut do wyrośnięcia.
W tym czasie do miski przesiać mąkę, dodać otręby, słonecznik, siemię lniane i sól, wymieszać. Dodać rozczyn drożdży oraz resztę wody i dokładnie wymieszać /najlepiej drewnianą łyżką lub ręką/.
Foremkę wysmarować smalcem, przełożyć do niej ciasto, po wierzchu posypać słonecznikiem lub innym ziarnem, wstawić do zimnego piekarnika, nastawić grzanie na 175 st. C i piec ok. 55-60 min.
Po wyjęciu z piekarnika gorący chleb posmarować po wierzch smalcem /pamiętam, że Mama pocierała zawsze kawałkiem słoniny/.


















