O Almanka

Gotuję bo muszę, piekę bo lubię, przetwarzam bo ilość słoików i butelek na półkach daje mi "kopa" do zrobienia następnych, a kocham.... z rzeczy przyziemnych - Kocham mój ogród !!!

Polędwiczki wieprzowe w sosie śliwkowym

Miałam na nie ochotę jeszcze na Wielkanoc, ale nie udało mi się kupić mrożonych śliwek. Potem śliwki już były, do tego świeże, ale jakoś tak mi zeszło…. Ale śliwki węgierki przezornie sobie sama zamroziłam. No i wreszcie przyszedł czas na ich wykorzystanie do polędwiczek właśnie. Danie smaczne, ciekawy smak, choć następnym razem pokroję śliwki tylko na połówki /tym razem pokroiłam na ćwiartki/, żeby były bardziej „namacalne” w sosie.

Składniki

2 polędwiczki wieprzowe /ok. 1 kg/
sól, pieprz
masło klarowane lub olej i 1 łyżka masła – do smażenia

Sos śliwkowy

1 czerwona cebula
2-3 ząbki czosnku
15 śliwek węgierek
1 pełna łyżka miodu
1 szklanka czerwonego wina wytrawnego
sól, pieprz, chilli – wg smaku
ocet balsamiczny lub sok z cytryny – 1 łyżeczka lub wg smaku
1 łyżka mąki ziemniaczanej lub pszennej /preferuję pół na pół/
1 łyżka zimnego masła
natka pietruszki/tymianek/kolendra

Wykonanie

Polędwiczki umyć, osuszyć, pokroić w plastry o grubości ok. 1,5 – 2 cm, trochę rozbić dłonią, oprószyć z obu stron solą i pieprzem i krótko obsmażyć na dobrze rozgrzanej oliwie/oleju/ maśle klarowanym – po ok. 2 minuty z każdej strony – chodzi o to, aby szybko pozamykać pory i zachować soczystość każdego kawałka.
Po usmażeniu przełożyć do garnka, podlać odrobiną gorącej wody i udusić pod przykryciem do miękkości.

Na patelni rozpuścić masło, dodać pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek i zeszklić. Dodać śliwki pokrojone na ćwiartki lub połówki i dusić, a gdy już puszczą sok dodać wino, miód i ocet i smażyć do zgęstnienia sosu do odpowiedniej konsystencji. Na koniec – jeśli trzeba – zagęścić mąką rozpuszczoną w niewielkiej ilości wody, doprawić solą, pieprzem i chilli. Wyłączyć już grzanie i dodać łyżkę zimnego masła.
Podawać z ziemniakami lub kluskami śląskimi, posypując już na talerzu wybranym dodatkiem zielonym.

Konserwa mięsna ze słoika

Ach, co to był za smak, co za zapach… rozmarzyłam się i … prawie zdziecinniałam… nie zupełnie… w myślach „odleciałam” w czasy dzieciństwa.
Wspominałam już kiedyś, że w czasach mojego dzieciństwa to nie było tak dostatnio jak teraz. Wędliny jadało się w zasadzie do syta tylko w czasie świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy /kiedy było tzw. świniobicie/, ale co bardziej sprytne i zapobiegliwe gosposie przetwarzały to „sezonowe dobro” i potem jeszcze przez jakiś czas serwowały swoim domownikom niektóre specjały. Należy tu podkreślić, że w owych czasach nie było lodówek, a tym bardziej zamrażarek, więc trzeba było inaczej kombinować, aby wyroby mięsne jakoś zakonserwować /o, nawet do rymu wyszło/. Z tego co ja zapamiętałam, a mogę nie pamiętać dokładnie, wszak minęło ciut ciut czasu, moja Mama konserwowała mięso poprzez zapiekanie. Mięso było chyba przygotowywane tak jak na kiełbasę, potem lądowało w takich niedużych, zgrabnych kamionkach /myślę, że miały najwyżej 1 l pojemności/ i siup do piekarnika /e tam, do jakiego piekarnika… do pieca chlebowego/. Tak zapieczone mięsko stało sobie potem przez dość długo w zimnej piwnicy i było używane do chleba… a potem… rarytasio…superaśny smak pamiętam do dziś.
Dziś będzie konserwa w nieco innym wydaniu, też poniekąd pochodząca z domu rodzinnego, ale to już kolejne pokolenie. Przypomniała mi o niej kilka dni temu moja córka, no to zrobiłam. W dużej mierze bazowałam na przepisie mojej bratanicy Jagusi, ale wprowadziłam też szereg zmian wg mojego wyobrażenia i smaku, m.in. w przepisie zastąpiłam liść laurowy, ziele ang. i pieprz ziarnisty pieprzem mielonym i majerankiem oraz czas pieczenia rozłożyłam na dwa razy /na dwa dni/. Także nie będę używała pektosoli, dodam natomiast odrobinę cukru, dzięki czemu mięso zachowa różowy kolor /tą wiedzę nabyłam przy przygotowaniu szynki/.

Składniki /na 6 słoików 0,5 l konserwy/

2 kg dowolnego mięsa wieprzowego /łopatka, szynka, biodrówka itp./
36 g soli warzonej*) –  2 łyżki
200 ml wody
1 łyżka cukru
1 łyżeczka pieprzu
1 łyżeczka majeranku
1 łyżeczka czosnku suszonego w płatkach lub kilka ząbków świeżego
6 kostek surowego tłustego boczku
6 liści laurowych /opcjonalnie na spód słoika/
po 2 ziarenka pieprzu /ewentualnie też jałowca/ na każdy słoik /opcjonalnie na spód słoika  /

*) zamiast zwykłej soli można użyć oczywiście pektosoli – lepiej konserwuje i można dłużej przechowywać, ale jest to już dodatek… mniej zdrowy; na tą porcję mięsa wystarczą 4 łyżeczki soli peklowej

Wykonanie

Mięso pokroić w grubą kostkę /ok. 2×2 cm/, dodać sól, pieprz, majeranek, płatki czosnku, cukier rozpuszczony w wodzie – dokładnie wymieszać, aż mięso wchłonie wodę i zacznie się kleić. Odstawić na 12-24 godz. w chłodne miejsce.
Po tym czasie boczek również pokroić w grubą kostkę i na dno każdego słoika /uprzednio wyparzonego/ dać po 1 kostce boczku, następnie upchać dokładnie mięso do ok. 3/4 wysokości /zwracając uwagę, aby od góry słoika zachowane zostało minimum 2 cm wolnego miejsca/, wlać 1-2 łyżki wody na wierzch, zakręcić wieczka, ustawić słoiki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub folią aluminiową /lub wlać do blachy wody do pełnej wysokości blachy/, wstawić do zimnego piekarnika ustawiając temperaturę na 150 st.C /grzanie góra-dół II poziom/ i zapiekać przez 90 min. licząc czas od momentu osiągnięcia przez piekarnik wymaganej temperatury. Piekarnik wyłączyć, pozostawiając w nim słoiki do następnego dnia. Po 24 godz. zapiekanie powtórzyć w tej samej temperaturze i czasie /150 st. C – 90 min./.
W chłodnym miejscu /np. spiżarka/ konserwę można bezpiecznie przechowywać do 3 m-cy, w lodówce do 6 m-cy.

Konserwę można też przygotować poprzez pasteryzację w drodze gotowania /czyli pasteryzacja na mokro, słoiki ustawiamy w dużym garnku z wodą/. Pasteryzować również przez 90 min. licząc czas od momentu zagotowania wody, po czym odstawić na 24 godziny i znowu pasteryzować 90 min.
Można też zrobić pasteryzację mieszaną czyli pierwszego dnia poprzez gotowanie, a drugiego dnia w drodze zapiekania.

 

Krężałki

Biała kapusta kiszona na wzór ogórków małosolnych… moje wspomnienie z dzieciństwa… Ileż razy zastanawiałam się, jak to ją Mama robiła, ileż osób z moich rodzinnych stron przepytałam, czy znają taką kapustę… i nikt nie znał… nawet internet mnie zawodził, bo szukałam trochę „na oślep”, nie znając funkcjonującej nazwy tej potrawy… a tamtej, z czasów dzieciństwa oczywiście też nie pamiętałam. Aż wreszcie przez przypadek trafiłam kiedyś na owe krężałki… patrzę i oczom nie wierzę – pod nazwą „krężałki” wypisz wymaluj kapustka mojej Mamy. Jakby tego było mało, w czasie ostatniego pobytu w moim rodzinnym domu co widzę? stoją sobie paradnie słoje zapełnione kawałkami białej kapusty w zalewie i na pytanie – co to? moja bratowa odpowiada – krężałki!
Moje zaskoczenie było ogromne… Są, znalazły się, choć ja z pewnością nie znałam ich pod taką nazwą, a skąd bratowa powzięła metodę ich kiszenia nie dopytałam jakoś.

Po powrocie do domu zaczęłam gorączkowo szukać malutkich główek kapusty, co nie było rzeczą prostą, ale wreszcie dopadłam je, płacąc dość słono /gospodyni sprzedająca kapustę zorientowała się, że jestem na maksa napalona na jej zakup, to i odpowiednio sobie policzyła za 1 główkę, mimo, że kapustę w ogóle sprzedawała na wagę, a nie na sztuki/. Ale co tam… nabyłam od razu 10 szt… będzie na zapas.
Zresztą takie przypomnienie sobie smaku z dzieciństwa jest chyba bezcenne.

Składniki

2-3 małe główki kapusty białej
3-5 ząbków czosnku
1,5-2 litry przegotowanej wody posolonej do smaku /ok. 2 łyżeczki/1 l wody /
opcjonalnie do wyboru – nie musi być jeśli nie mamy bądź nie lubimy:
– zielony koperek
– nasiona kopru
– nasiona kminku
– niewielki surowy burak ćwikłowy – dla koloru

tu krężałki i Krokiety z wafla dla zapracowanych   

Wykonanie

Do przygotowania krężałków wykorzystujemy małe główki kapusty, takie „niewydarzone”, które z jakichś powodów nie zdążyły urosnąć i wydawałoby się, że nie nadają się do niczego, a jednak… Można też wykorzystać środki kapusty pozostałe po oderwaniu liści na gołąbki.
Buraka dodajemy wtedy, gdy chcemy uzyskać różowy kolor kapusty. Można też zrobić w dwu kolorach – w jednym słoju zakisić różową burakiem, w drugim bez – będzie biała.

Kapustę oczyścić, pokroić na ćwiartki lub ósemki/głąba nie usuwać/ i ugotować w lekko osolonej wodzie /kapusta powinna być na wpół twarda, nie ugotowana do końca/, odcedzić i ostudzić.
Jeśli będziemy dodawać buraka należy go obrać i pokroić w plasterki.
Czosnek również oczyścić i pokroić w plasterki.

Wystudzoną kapustę układać warstwami w kamiennym garnku lub w szklanym słoju, przekładając warstwy plastrami buraka, czosnkiem, koperkiem i przyprawami.
Całość zalać zimną, przegotowaną wodą, lekko osoloną /2 łyżeczki na 1 l wody powinno wystarczyć, bowiem kapusta była gotowana też w lekko osolonej wodzie/.
Pozostawić w ciepłym miejscu na kilka dni do ukiszenia.

Podawać jako dodatek do obiadu zamiast surówki/sałatki.

Gulasz wieprzowy z białą kapustą

Gulasz taki, gulasz siaki, a może jeszcze z tym… lub z tym…? jadłam w różnych wariantach, w tym z dodatkiem różnych warzyw, ale z dodatkiem białej kapusty?

Zatem kiedy spotkałam taką wersję, nie mogłam przecież przejść obok i udawać że taki też znam… albo też, że mnie nie zainteresował… zainteresował i to jeszcze jak… do tego stopnia, że go zrobiłam, posmakował i owszem, jest taki oryginalny, taki… nie do podrobienia… więc dzielę się recepturką.

Składniki

0,5 kg mięsa z szynki wieprzowej – pokrojone w kostkę
kawałek białej kapusty – dałam 1/2 bardzo malutkiej główki
1 marchewka
1 mała pietruszka
1 cebula
1 łyżka mąki pszennej
1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
sól, pieprz
papryka słodka, kminek mielony
koperek zielony
olej do smażenia

Wykonanie

Kapustę, pietruszkę i cebulę pokroić w kostkę, marchew w plasterki.

Mięso lekko zmiękczyć /ja uderzam każdą kostkę 1 raz tłuczkiem, mięso szybciej się potem udusi i będzie mięciutkie/, podsmażyć na rumiano na oleju, dodać warzywa i przyprawy i smażyć razem przez chwilę. Podlać wodą /ok. 1 l/, przykryć i dusić do miękkości /ok.1-1,5 godz./.

Na koniec zagęścić sos rozrabiając mąkę pszenną i ziemniaczaną w niewielkiej ilości wody, ewentualnie jeszcze doprawić do smaku. Dodać zielony koperek.

 

 

Puree z dyni

Dotąd robiłam z dyni tylko zupę-krem…. a przynajmniej nie pamiętam innego jej wykorzystania… a wszystko dlatego, że chyba źle mi się kojarzyła ze wspomnieniami z dzieciństwa.
Nasza sąsiadka, z tego co zapamiętałam, zawsze w okresie jesiennym piekła bułeczki drożdżowe z dynią. A jako że wymiana doświadczeń i przepisów kulinarnych wówczas kwitła prawie tak samo jak dziś /mam na myśli wymianę między sąsiedzką/, to moja Mama pewnego roku również postanowiła nam sprawić przyjemność i upiec takie bułeczki z dyniowym nadzieniem.
Kuchnia była wówczas poza zasięgiem moich zainteresować, więc nie mam pojęcia jak wyglądało przygotowanie nadzienia. Pamiętam natomiast doskonale jego smak. Oczywiście był zrobiony z normalnej dyni, bo o jakiejś hokkaido nikt nie słyszał. Chyba coś kolor Mamie nie odpowiadał, bo zabarwiła owe nadzienie sokiem. Co za sok nie wiem, ale śmiem podejrzewać, że był to sok z czarnej jagody, bowiem nadzienie miało lekko granatowo-fioletową barwę. Smak też mi nie odpowiadał. I to wyleczyło mnie z potraw z dodatkiem dyni. Ale zrobię drugie podejście do tej modnej ostatnio dyni i przygotuję puree… może się przyda? Mam nawet na oku sernik dyniowy.

Składniki

dynia hokkaido /ilość dowolna/
odrobina wody do podlania

Wykonanie

Dynię oczyścić z pestek, obrać ze skóry, pokroić w kostkę. Do rondla wlać troszkę wody /powinna pokryć dno/, włożyć dynię, przykryć i dusić aż zacznie się rozpadać, mieszając od czasu do czasu. Po tym czasie ostudzić i zmiksować /zblendować/. Otrzymane puree jest gotowe do użycia.
Można go też w odpowiednich porcjach zamrozić /woreczek, słoik, pudełko/, ja właśnie zamroziłam..

Czekoladowa pychota z colą

Przepis  na to ciasto zapisałam wiele lat temu w swoim kajecie, pochodził ze strony WŻ, a jego autorką – jak wynika z mojej notatki /zawsze zapisywałam autora/ – była użytkowniczka o nicku ansymonka. Kiedy teraz chciałam wrócić do źródła okazało się jednak, że przepisu nie ma – został usunięty z jakichś powodów.
Upiekłam zatem ciasto zgodnie z tym co miałam zapisane, uwzględniając naniesione na czerwono poprawki, co oznaczało, że kiedy je robiłam po raz pierwszy, wprowadzałam jakieś swoje zmiany i wyszło dobrze, o czym z kolei świadczył postawiony (+) przed tytułem.
Tyle tytułem wstępu, a ciasto, no cóż…. puszyste, mięciutkie, wilgotne, do tego takie czekoladowe…. po prostu pyszne.

Forma 24×24 cm lub tortownica śr. 24 cm lub keksówka 11×35 cm.
Na formę 24×36 cm przygotować ciasto z 1,5 porcji

Składniki

suche
250 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta sody
szczypta soli
250 g cukru trzcinowego /brązowego/
3 czubate łyżki gorzkiego kakao
1 opakowanie cukru wanilinowego

mokre
2 jajka
180 g masła /może być cała kostka 200g/
200 ml coca-coli
75 ml mleka

Polewa

1 czekolada nadziewana toffi lub karmelowa
2-3 łyżki śmietanki 30% lub mleka
1 mała łyżeczka masła – polewa będzie lśniąca

Wykonanie

Wykonanie bardzo podobne jak przygotowanie ciasta na muffinki.

W jednej misce wymieszać składniki suche – mąkę, proszek do pieczenia, cukier, kakao, sodę, sól i cukier wanilinowy.

Do drugiej miski wbić jajka, dobrze je roztrzepać. Dodać mleko, roztopione i wystudzone lub tylko bardzo miękkie masło oraz coca-colę – powoli wymieszać.

Mokre składniki wlać do suchych i delikatnie, ale dokładnie wymieszać szpatułką/łyżką.
Przygotowaną masę wylać do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wstawić do piekarnika nagrzanego do 175-180ºC /II poziom grzanie góra-dół/. Piec 45-50 minut. Wyjąć i zostawić do ostygnięcia.

Przygotować polewę: czekoladę połamać i rozpuścić w kąpieli wodnej. Dodać śmietanę, dokładnie wymieszać. Odstawić już na bok, dodać zimne masło, wymieszać do rozpuszczenia. Gorącą polewą polać ciasto, pozostawić do zastygnięcia.

 

Bitki wieprzowe w żurawinowym sosie

Danie pyszne, efektownie wygląda i wyjątkowo smakuje. Można podać także w czasie obiadu rodzinnego, świątecznego czy innych wyjątkowych okazji.

Składniki

5 kotletów wieprzowych /schab, polędwica/
sól, pieprz
mąka – do oprószenia bitek
olej

0,5 l bulionu
1 cebula – pokrojona w drobną kosteczkę
1 łyżka miodu
1 łyżka octu
1 płaska łyżka musztardy miodowej
0,5 szklanki suszonej żurawiny
8 suszonych moreli – pokrojone w paseczki
szczypta ostrej papryki mielonej

Wykonanie

Kotlety oprószyć solą i pieprzem,potraktować skruszaczem lub lekko rozbić, po czym oprószyć mąką i obsmażyć na rozgrzanym oleju. Odłożyć na talerz, przykryć aby nie wystygły.
Na tą samą patelnię dodać znowu troszkę oleju i cebulę pokrojoną w kosteczkę, zeszklić.
Dodać bulion, ocet, miód, musztardę, żurawinę i morele – zagotować. Włożyć do sosu podsmażone kotlety, przykryć, zmniejszyć ogień na mały i dusić do miękkości – 30-40 minut. Po tym czasie sos powinien już zgęstnieć /ewentualnie jeszcze chwilkę odparować już bez przykrycia/. Doprawić jeszcze ewentualnie do smaku solą, pieprzem oraz ostrą papryką.
Podawać z czym kto lubi… u mnie z kaszą jaglaną i surówką z marchewki.

 

Szarlotka złocista jak „złota jesień”

Witam ponownie po krótkiej przerwie.
Kiedy byłam tu ostatni raz było lato…no, prawie lato… tzn. za oknami, nie w kalendarzu. Wracam – jesień w pełnej krasie… musiałam zatem zmienić też obrazek w nagłówku, choć nie jestem miłośniczką  takich jesiennych klimatów.
Jeśli ktoś zamartwiał się moją nieobecnością śpieszę uspokoić… u mnie OK /przynajmniej na razie/, to nowoczesność i technika zawiodły, ale wszystko już wróciło na swoje tory. Mój osobisty informatyk i administrator /taki 2 w 1/, potrafił usidlić problem i zaradzić wszystkiemu. Tom, dzięki wielkie.

Dziś przychodzę z pyszną szarlotką, taką jaką lubię – mało ciasta, dużo jabłek, a jabłuszka złociste jak … złota jesień.

Składniki /forma 24×36 cm/

Ciasto

2,5 szklanki mąki pszennej
200 g masła
1 łyżka smalcu
1 jajko całe
3 żółtka
1/3 szklanki cukru pudru
1 cukier waniliowy
3 łyżeczki proszku do pieczenia

Nadzienie

2-2,5 kg szarej renety /po obraniu ok. 1,7 kg/
sok z 1/2 cytryny
1 kisiel pomarańczowy/cytrynowy
1 galaretka brzoskwiniowa
1/2 szklanki wody
1 łyżeczka cynamonu
cukier do smaku

bułka tarta
cukier puder do posypania

Wykonanie

Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i przesiać, dodać zimne masło i smalec pokrojone w kostkę i zmiksować w malakserze przy użyciu noża. Dodać resztę składników i znowu krótko zmiksować do połączenia. Ciasto podzielić na 2 części.

Jedną częścią ciasta wylepić formę wyłożoną papierem do pieczenia. Formę włożyć do lodówki. Do lodówki włożyć też drugą część ciasta, uprzednio owiniętą folią spożywczą.

W czasie kiedy ciasto się chłodzi przygotować nadzienie.
Jabłka obrać i zetrzeć na grubych oczkach. Wymieszać z sokiem z cytryny, włożyć do rondla, podlać wodą i dusić do momentu utraty surowości i odparowania nadmiaru płynu. Gaz wyłączyć, a do gorących jabłek dodać suchą galaretkę, kisiel, cynamon, ewentualnie dodać cukier do smaku. Szybko wymieszać i ostudzić.

Formę z ciastem wyjąć z lodówki, ciasto nakłuć gęsto widelcem, potrzepać bułką tartą i wyłożyć zimne jabłka. Drugą część ciasta rozwałkować, przełożyć na jabłka i również nakłuć widelcem.
Piec około 45-50 min. w temperaturze 180 st. C. na II poziomie grzanie góra-dół.
Po upieczeniu posypać obficie pudrem.

Pro memoria

Ku pamięci – moje „wypominki”

Znalezione obrazy dla zapytania bezpłatne obrazki- gify znicze  zdjęcie – źródło internet

Wiatr rozwiewa ostatnie modlitwy.
Tężeją krople wosku na zimnym kamieniu.
Kopczyki chryzantem zapadają w niepamięć
Jeszcze bieleją w mroku supły kwiatów
ku niezapomnieniu..
Jeszcze snują się tutaj
zapóźnione żywe cienie
gasnące płomienie dopalających się świec
Wydobywają z mroku
tu i ówdzie pochylone twarze
Podmuchy wiatru unoszą
Ostatnie tchnienia pamięci..
Wracamy do domów, od siebie
Od chwil zadumy nad nami żywymi.

autor wiersza – Mira Kuś „Na mrocznym już cmentarzu”

Ciasto ucierane z jabłkami pod kruszonkową kołderką

Ciasto proste, szybkie, w małej formie… w sam raz, gdy potrzebujemy coś słodkiego dla małej ilości konsumentów.
Ciasto trochę jak moje ulubione  Ciasto z owocami nr 1 – szybkie i smaczne  z tym, że tu dodaje się masło stopione.

Składniki /forma 24×24 cm lub tortownica o śr. 24 cm/

Ciasto

2 szklanki mąki pszennej tortowej
5 jajek /M/
200 g masła /zamiennie masła roślinnego lub dobrej margaryny/
165 g cukru /3/4 szklanki/
2 pełne łyżeczki proszku do pieczenia
1 kg jabłek

Kruszonka

150 g mąki pszennej
100 g cukru /białego lub brązowego/
100 g masła
1 cukier waniliowy z cynamonem

Wykonanie

Wszystkie składniki do ciasta powinny mieć temperaturę pokojową.

Zrobić kruszonkę z podanych składników i włożyć do lodówki.

Masło roztopić w mikrofalówce i odstawić do przestudzenia.
Formę wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia.

Do misy miksera wbić całe jaja oraz wsypać cukier i na wysokich obrotach ubić na puch.
Obroty zmniejszyć i cienką strużką wlać roztopione, przestudzone masło, nadal ubijając. Dodać mąkę z proszkiem – delikatnie wymieszać łyżką lub mikserem, ale na minimalnych obrotach /mieszać krótko, tylko do połączenia składników/.
Ciasto przełożyć do formy, wyrównać powierzchnię.

Jabłka obrać, pokroić w ćwiartki, usunąć gniazda nasienne i dodatkowo pokroić jeszcze w grubszą kostkę. Rozłożyć je równomiernie na powierzchni ciasta.
Na wierzch wyłożyć kruszonkę.

Piec w piekarniku nagrzanym do 175 st.C przez 50-60 min. /II poziom grzanie góra-dół/.
Piekarnik już wyłączyć, pozostawiając ciasto jeszcze przez 10 min. w wyłączonym już piekarniku i przy lekko uchylonych drzwiach, potem już wyjąć.
Ciasto wyjąć też z formy, usunąć papier i wystudzić.