Mała prowokacja

Denerwuje mnie już ta „niby zima”…bo co to w końcu ma być?
Jak jest pora na zimę, to niech już będzie /nie przepadam za nią prawdę mówiąc/, a kiedy nadejdzie pora na wiosnę, to niech zima zmyka i zrobi jej miejsce.

Ale gdzie tam… siedzi sobie ta zima i udaje, że jest… że trwa, bo to jej czas, jej się wszystko należy. I tak sobie poprószy od czasu do czasu śniegiem, to znów gdzieś się zawieruszy, a słoneczko puści tylko  „oko” i już po śniegu.
To znowu czymś sypnie, ale już sama zmęczona tymi swoimi wyczynami i ich efektami, więc przyśnie na chwilę w starej wierzbie, a wiatr-hulaka tylko czeka na to i już napędza chmur, a te już leją deszczem… i już po zimie, już pora roku zawraca i znowu robi się jesień. I tak dalej, i znowu od początku powtórka z rozrywka.
Ot, takie „cuś”…  Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.

Dziś, mimo wiatru i przenikliwego chłodu, który tenże serwował, udałam się do mojego ulubionego sklepu i co ujrzałam?
Całe regały pięknych pierwiosnków, w cudnych kolorach, takich wyrazistych, wpadających w oczy z daleka, chwytających wprost za serce, takich… wiosennych.
A kwiatuszki przecudnej urody, a kolory…
Są białe i żółte z różnymi środeczkami, i różowe, i czerwone, i brązowe, i nawet fioletowe…do wyboru, do koloru.
I od razu robi się lepiej, cieplej, radośniej, lżej…
A co tam zimno, a wiej se wietrze, wiej ile ci sił starcza, ja już czuję wiosnę, wybiegam myślami do przodu i widzę w swej wyobraźni bujne, zielone trawy, kołyszące się leniwie, obsypane kwieciem drzewa i krzewy, rabaty pachnące kwiatami, ach…nawet głos kukułki wydaje mi się słyszeć…
a tu nagły podmuch zimnego powietrza… jeszcze nie pora, jeszcze nie czas na wiosnę…

Nie pora? nie czas? jeszcze?
no to na przekór zimie, wiatrowi, deszczowi i czemu tam jeszcze… kupuję aż trzy doniczki pierwiosnków i zadowolona, uśmiechnięta od ucha do ucha niosę w ten zimopodobny dzień trochę wiosny do domu.
Ot, taka prowokacja.
A co?!  może wiosna się pośpieszy w tym roku?
pierwiosnki